Podpatrzone z kukurydzy - Dubnica nad Vahom 2012.

 

       
        Relacja Zbigniewa Dąbrowskiego,
        masażysty i szefa odnowy biologicznej kadry Polski
        z Mistrzostw Świata w akrobacji szybowcowej.

 

 

 

Dubnica nad Vahom 2012

Sobota 11 sierpnia 2012 roku

Rozpoczyna się trzeci dzień  Mistrzostw Świata w Akrobacji Szybowcowej.Nad słowacką Dubnicą niebo zaciągnięte szarością. Pada. Z latania raczej nici. Jesteśmy uziemieni.  Będzie czas na odnowę.  Pierwsze podniebne bitwy mamy za sobą. Każdy z zawodników na coś narzeka. Była ostra jazda i stres dał się wszystkim we znaki.  W klasie  Unlimited rozegrana została  konkurencja lotów znanych. Startuje w niej 27 doświadczonych zawodników. Pierwsza dziesiątka to prawdziwe asy przestworzy. Wszyscy chcą wygrać. Jurek Makula broniący tytułu Mistrza świata z zeszłego roku w pierwszym locie zrobił srebro.

 Pośpiech czyli Maciek Pospieszyński poleciał na złoto. Jest pierwszy na tych mistrzostwach .Sukces. Oby tak dalej.


Niestety nie mamy trzeciego zawodnika.  W klasyfikacji drużynowej nie będziemy brani pod uwagę. A szkoda.

Tak więc dwa nasze orły będą musiały walczyć  tylko o medale indywidualne.Konkurencja jest mocna.  Na szczęście główny faworyt  do tytułu mistrzowskiego  Węgier Ferenc Thot jest czwarty. Inny nasz konkurent, z którym od lat toczymy podniebne bitwy o kolor medalu , Rosjanin Grigorij Kamiński jest dopiero 9. Trzecie miejsce zdobył stary austryjacki lis Dietmar Poll.
W klasie Adwanced mamy 5 reprezentantów  w tym dwie bardzo zdolne dziewczyny.
To jest grupa zawodników , którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z akrobacją szybowcową.Nasze młode orzełki całkiem nieźle sobie radzą. Po pierwszej konkurencji trzech polskich zawodników jest w pierwszej dziesiątce . Katarzyna Żmudzińska swoim lotem oczarowała wszystkich. Trener Jurek Makula się wzruszył. Kasia zajęła 4 miejsce. Nikt się tego nie spodziewał.  Madzia czyli Magdalena  Stróżyk to wielki talent.  Ma niesamowite parcie na latanie z fikołkami. Pokonała w powietrzu 27 zawodników i zajęła 10 miejsce. Na dziesiątą pozycję wskoczył  Sławek Talowski. W ogólnej klasyfikacji zajmujemy 2 medalowe miejsce. Pierwsi są Włosi.  Świetnie wyszkoleni  . Trudno będzie z nimi wygrać ale walczyć trzeba. Nasz nieoszlifowany brylant Tomasz Kaczmarczyk zwany przez wszystkich Kaczorek miał piękny lot. Obserwujący go z dołu zawodnicy pieli z zachwytu. Ale pociągnął. Super ślizg. Ale cudna beczka. A tu nagle. O k………..  i Kaczorek leci w odwrotnym kierunku. Co z tego, że wszystkie figury zrobił perfekt. Dostał cztery zera i spadł na przedostatnią, 36 pozycję. Gdyby nie ta feralna pomyłka z kierunkiem byłby to lot na medal. Może nawet złoty. Takie rzeczy przytrafiają
się również najlepszym.

Poniedziałek 13 sierpnia.

Rozegranie Mistrzostw Świata w dyscyplinie, która zależna jest od warunków pogodowych to niebywale trudne zadanie. Tak właśnie jest w akrobacji szybowcowej. Kaprysy pogody mogą i mają prawo zburzyć cały misternie przygotowany przez organizatorów plan.  W niedzielę i poniedziałek ścigamy się nie tylko z zawodnikami ale także z kapryśną pogodą.  Chmury za nisko. Czekamy. W międzyczasie jest okazja na zrobienie masaży dla zawodników. Podczas ich podniebnych wyczynów kręgosłup narażony jest na silne przeciążenia. Zachowuje się jak grająca harmonia. Raz jest rozciągany, a za chwilę ściskany jak w imadle. Krążki międzykręgowe i cały aparat więzadłowo- stawowy w ciągu tych czterech minut poddany jest wielkim i zmiennym siłom dochodzącym do 6 i 7 G. Na plusie i na minusie. To  cud, że tam nic nie pęka.  Nic dziwnego,  że piloci akrobacyjni  odczuwają dolegliwości kręgosłupa. Robię więc wszystko żeby ich z powrotem poskładać do kupy.  Chmury się podniosły. Latamy. Minęła godzina. Zerwał się duży wiatr. Znowu czekanie. Szczęśliwi są ci, którym udało się odlecieć swoją wiązankę. Mogą już iść do kantyny na piwo. Reszta koczuje przy starcie. Czeka na poprawę warunków. Życie lotniskowe to takie ciągłe czekanie. A zawody akrobacji szybowcowej w szczególności.

Środa 15 sierpnia.

Do południa skończyła się 4 konkurencja w klasie Advance. Nasze orzełki latają ze zmiennym szczęściem. Pozycje indywidualne wciąż się tasują. Z trudem utrzymaliśmy  pozycję medalową. Jeśli tak dalej pójdzie mamy przynajmniej brąz  drużynowo.
To byłby wielki sukces.

Oczekiwanie na wyniki to kolejny stres. Jak sędziowie ocenią wiązankę figur, którą musiał wykonać pilot. Oceny pilotów i sędziów są bardzo często rozbieżne. Zależy to od punktu siedzenia. Zawodnicy w szybowcu, a sędziowie na ziemi. W kukurydzy. Tak bowiem umiejscowione są stanowiska sędziowskie na Mistrzostwach Świata w Dubnicy nad Vahom.
W klasie anlimited rozegrano do środy trzy konkurencje. Tutaj namieszało się nieźle. Jurek Makula  spadł na 6 pozycję . Pośpiech natomiast wskoczył na pierwsze miejsce.

Po południu 4 konkurencja Anlimited. Ciasno zrobiło się na tych pierwszych pozycjach. Różnica w punktach minimalna. Walka jest o każdy punkt. Urządzenia do pomiaru wysokości lotów są perfekcyjne. Nasza rodzima produkcja. Z Poznania. Wiązanki akrobacyjne są bardzo trudne. Zaczynają się problemy z utrzymaniem lotu w regulaminowym boxie. Boks to takie wirtualne pudełko, w którym rozgrywane są zawody akrobacyjne. Na ziemi wyznacza ją strefa o określonych wymiarach. W powietrzu jest minimalna i maksymalna wysokość. Przekroczenie wysokości sygnalizuje małe, niepozorne urządzenie. Nazywają je tutaj „polskie pipki” Jeśli pilot usłyszy w kabinie „pipczenie” to wie, że ma punkty karne. I to niestety boli. Napięcie rośnie. Do zrobienia jedna z najtrudniejszych wiązanek. Piloci zgłaszają protest.  Jest zbyt niebezpieczna. Do wykonania jej może zabraknąć wysokości. Jury protest przyjmuje. Wykreślają jedną figurę. Samo patrzenie na to, co oni w górze wyprawiają zwykłego widza przyprawia o istny zawrót głowy. Większość figur wykonują w pozycji odwróconej czyli na plecach albo jak kto woli do góry nogami i z mocnym pchaniem na ujemne lub dodatnie G. Maks przeciążenia. A wtedy mroczki przed oczami. Czasami nawet chwilowa utrata wzroku. Mega niebezpieczne. Po wylądowaniu oczy przekrwione i popękane naczynia krwionośne na twarzy. Wychodzą z szybowca, a  ziemia ucieka im z pod nóg. Istny hardcore. Najlepiej znoszą to piloci, którzy latają też na akrobacjach samolotowych. Są wytrenowani i przyzwyczajeni. I znowu totalnie się wywróciło w czołówce. Pośpiech na szczęście z  niewielką różnicą punktów przed Kamińskim. Utrzymał pierwszą pozycję. Węgier wisi im na plecach, tak blisko, że czują jego oddech. Jurek Makula ześlizgnął się na pozycję 9. Ditmar Poll jeszcze niżej. Nic na razie nie jest przesądzone. Grupa pilotów z pierwszej dziesiątki to prawdziwe asy przestworzy. Wszystko może się jeszcze zdarzyć, Czekamy na czwartkowe loty w 5 konkurencji figur nieznanych. Zaczynam  masaże, a wieczorem pójdziemy na małe piwo.

Masowanie na dużej polanie czyli na lotnisku. Nie mam z tym problemów. Od lat jeżdżę z ekipą  na  mistrzostwa i od lat zdarza mi się wykonywać zabiegi w warunkach polowych.
Składany materac, krzesło do masażu oraz lekka, rozkładana leżanka firmy Habys i mamy super komfortowy gabinet pod chmurką. W tym roku ze stołu zrezygnowałem. Zabrakło dla niego miejsca w samochodzie. A może dlatego , że jest na nim autograf Roberta Planta z zespołu Led Zeppelin, którego masował po koncercie mój syn Alek. Cenna pamiątka. Obyło się więc bez niego. Pomaga w tym umiejętność posługiwania się różnymi technikami parterowymi takimi jak masaż tajski, czy japońskie shiatsu z elementami terapii manualnej i tybetańska technika masażu leczniczego Sang-czu. To jest mieszanka wybuchowa, którą profesor Osiatyński nazwał „WPITOL” czyli niemizianie. Kręgosłupy trzeszczały, mięśnie krzyczały. Szybko zmieniała się mimika twarzy, a z ust wypadała „łacina”. Potem było już tylko lepiej.
Piwko, spanko i od rana latanko.

 Czwartek 16 sierpnia.

Pogoda wspaniała. Plażowa. Lotnisko jak patelnia. Smażą się i prażą wszyscy. Jak za bardzo dopieka  uciekają do cienia. Na starcie przy szybowcach nie ma drzew, więc kombinują jak mogą. Pod parasol, przy samochodzie, pod tureckim namiotem albo klasycznie pod skrzydłami szybowców.

Latanie zaczęli od rana. Najpierw młode ptaszki czyli Klasa Advanced. Kaczorek się odbudował i powoli wpina się do góry w ogólnej klasyfikacji. Ma ząb do latania ten chłopak. Ma dopiero 22 lata i wielki potencjał na mistrza. W przyszłym roku na zawodach w Finlandii na pewno sięgnie po medal. Mocno w to wierzę. Dziewczyny pospinane jak agrafki. Czekają na swoją kolejkę. Robię Kasi reflektoryczny masaż stóp. To doskonała metoda zrelaksowanie ciała, pobudzenie prawidłowej funkcji organów i przywrócenie prawidłowej energetyki. 15 minut masażu i Kasia znowu rozwinęła skrzydła. Madzia poprosiła o masaż dopiero po locie. Chce się skoncentrować i powtórzyć wiązankę. Odchodzi na bok i zaczyna swój taniec.
Obserwujący z boku laik zastanawia się czemu  ci ludzie przy szybowcach tak śmiesznie się poruszają i machają rączkami w różne strony. Tak, wygląda to dość dziwacznie. Po raz pierwszy spotkałem się z tym w 2001 roku na Olimpiadzie Sportów Lotniczych w Hiszpanii. Zostałem powołany na szefa odnowy biologicznej dla kadry naszych akrobatów szybowcowych.  Życie lotniskowe dopiero poznawałem. Też mnie to na początku śmieszyło.  Tymczasem jest to lotniskowy rytuał pilotów akrobacyjnych. W ten sposób uczą się na ziemi swoich wiązanek, które później tańczą na niebie.
Młode orły wytańczyły srebrny medal drużynowy. Po podliczeniu wszystkich punktów okazało się , że nieznacznie ale wyprzedziliśmy Niemców. Włosi są poza zasięgiem. Pierwszego miejsca nikt im już nie odbierze. Bój o srebro i brąz drużynowy będzie się toczył pomiędzy Polakami, Czechami i Niemcami.
Różnice w ogólnej punktacji są niewielkie. Rozstrzygnie to piątkowe latanie, jeśli do niego dojdzie. Na niebie pojawiły się Cumulusy. Wszyscy piloci wiedzą co to oznacza. Mają nawet na tą okoliczność  niewybredne powiedzenie, Cumulusy na niebie, pogoda się ……  inaczej popsuje.
Unlimited w całości zdążył do zachodu słońca. Takie są przepisy na zawodach akrobacji szybowcowych i samolotowych. Poprzedniego dnia musieli przymknąć na nie oko i trzech ostatnich zawodników wypuścili po tym jak słońce schowało się już za otaczające góry. Piąta konkurencja również okazała się trudna. Pośpiech wytrzymał napięcie i utrzymał pierwszą pozycję. Jurek Makula pokazał swój mistrzowski kunszt i wspiął się w ogólnej klasyfikacji na 6 pozycję. Napięcie sięgnęło zenitu. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej szóstej konkurencji. Ale to dopiero jutro. Teraz ”siusiu, paciorek i spać”. To nieodwołalna decyzja szefa odnowy. Wszyscy się zastosowali.

 

Piątek 17 sierpnia.

Ostatni dzień zawodów. Pogoda zgodnie z przewidywaniami. Szare chmury całkowicie przysłoniły niebo nad lotniskiem Dubnickiego Aeroklubu. Na porannym brefingu zapada decyzja. Latamy. Wysoki pułap chmur pozwala na rozegranie ostatnich konkurencji. Zaczyna Advanced. Leci pełna lista 37 zawodników. Zaczęli 9:30. Pierwszy leci Kaczorek. Jak on poleciał. Niestety w klasyfikacji drużynowej nie będzie brany pod uwagę. Liczy się tylko trzech pierwszych zawodników. Miejsce medalowe zależy teraz od tego jak na niebie zatańczą: Kasia, Magda i Sławek. Moja „szamańska herbata”, którą codziennie przygotowuję dla  naszych zawodników pozwala obniżyć ich mega ciśnienie ostatniej konkurencji. Jej rezultat to przecież kolor medalu, ale również w najgorszym scenariuszu, jego brak. Tego „czarnego” nie bierzemy w ogóle pod uwagę. Zapobiegawczo na dzień dzisiejszy przygotowałem od razu dwa termosy. W zeszłym roku na Mistrzostwach Świata w Toruniu ta „szamańska herbata” egzamin zdała doskonale. Podstawowym jej zadaniem jest obniżenie napięcia związanego z wysokim poziomem stresu oraz likwidowanie jego skutków w organizmie. Pozwala na osiągnięcie maksymalnej koncentracji w dość krótkim czasie, reguluje proces przemiany materii i wzmacnia układ immunologiczny. Podstawę stanowi chińska herbata Lu Wei z kordicepsem  produkowana przez firmę Fohow oraz mieszanka naszych dwóch rodzimych ziół. Dość pospolitych.  Podaję ją co najmniej pół godziny przed lotem i bezpośrednio po wylądowaniu. Cztery minuty lotu akrobacyjnego w szybowcu to nieprawdopodobny wręcz mega szok dla całego organizmu. Usta spierzchnięte. W gardle pustynia, a drżące ręce trzymają kubek  cudownej herbaty. „Szamańskiej herbaty”. Kasia i Magda już wylądowały. Dla nich zawody się skończyły. Można obserwować konkurentów i czekać na ostatni lot Sławka. Błażej Morawski, piąty zawodnik naszego młodego temu w swoim pożegnalnym locie zrobił w końcu najlepszy ślizg na ogon. Mógł być z siebie zadowolony. Całkiem ładnie się spisywał w innych figurach, ten ślizg jednak był jego piętą achillesową. Czas na ostatnie rozdanie.  W kabinie szybowca Sławek Talowski. Mocno ściąga pasy. Trzeba być  dobrze przytwierdzonym do siodełka.  Jakikolwiek luz pasów może kosztować błąd pilota. Wszyscy jesteśmy przy nim. Musi czuć wsparcie drużyny. Trener  Jurek Makula przekazuje ostatnie wskazówki. Holownik kołuje na start. Sławek zamyka owiewkę kabiny. Ręką pokazuje, że jest gotowy. Madzia podpina linkę od holującego samolotu. Wypuszcza Błażej. Lina napięta. Startują.  Błażej przebiega parę kroków i puszcza lewe skrzydło.  Mija kilka  sekund i samolot z szybowcem odrywają się od ziemi. Wracamy na swoje stanowisko pod kukurydzą. Zadzieramy głowy w górę i szukamy ich na niebie. Są. Dwa małe punkciki na wysokości 1200 metrów. Wlatują w strefę. Wyczepienie. Samolot w prawo, a szybowiec w lewo. I nagle szybowiec robi zwrot po dużym łuku i leci prosto poza strefę w której miał wykonywać akrobacje. Konsternacja. Sławek zrezygnował. Jurek idzie w kierunku stanowiska jury. Trzeba dowiedzieć się o co chodzi. Dlaczego pilot podjął taką decyzję. Sławek ląduje. Zawodnicy nie mogą podejść do szybowca zanim jury nie podejmie decyzji co z tym fantem dalej zrobić. Przewodniczący jury z asystentem podchodzą do szybowca. Chwilę rozmawiają ze Sławkiem i w końcu dają znać żeby szybowiec ściągnąć na bok. Napięcie rośnie. Jaka decyzja? Oczekujemy.  Co do przerwanego lotu, okazało się, że w momencie wejścia w strefę wpadł  w jakąś nisko zawieszoną chmurę. Zgodnie z przepisami miał prawo przerwać lot.  Do rozegrania konkurencji zostało jeszcze czterech zawodników. Kiedy ostatni lądował dyrektor zawodów przyszedł do Sławka z decyzją. Powtarzasz lot. Teraz czy po przerwie? – spytał na koniec. Teraz - padła zdecydowana odpowiedź Sławka. Przepychamy szybowiec na start. Lina podczepiona. Start. Lecą.  Cztery minuty na holu i wchodzą w strefę. Wyczepienie. Machnięcie skrzydełkami.  Zaczyna się taniec. Dobrze. Dobrze. Dobrze – słyszę komentarze do każdej figury. O ku………..  – ten komentarz mówi wszystko. Sławek wykonał figurę w odwrotnym kierunku. Złapał zero. Na szczęście ostatnie figury wykonał prawidłowo. Szkoda. Niemcy się cieszą.  A nam pozostało czekać  na podsumowanie wszystkich wyników. Organizator zarządza przerwę.

Młodzież idzie się zrelaksować przy browarku. Jurka i Pośpiecha biorę na masaż karku. Jeden i drugi pospinani jak agrafki. Przed nimi  ostatnia konkurencja. Wszystko może się jeszcze zdarzyć. Zamawiamy lekko strawny obiadek. Do startu naszych orłów mamy jeszcze około 2 godzin.

Komunikat jury całkowicie przeorganizował nasze plany. Na start do ostatniej konkurencji przywołani są zawodnicy z pierwszej dziesiątki. Brutalnie zostaliśmy oderwani od kotleta.  Zostawiamy niedokończony obiad i mieląc w ustach złapane w pośpiechu kęsy podążamy na start. Ta zmiana planu przez organizatorów wprowadziła dużą nerwowość wśród zawodników. Z drugiej strony chcą zdążyć  do zachodu słońca z zamknięciem konkurencji. Kontynuacja zawodów w dniu następnym w ogóle nie wchodzi w grę. Jutro ma być rozdanie medali i dyplomów, airshow dla gawiedzi i po zawodach. Na starcie jest trochę przepychanki z zawodnikami ale w końcu wystartowali. Jeden za drugim w odstępach co 5 minut. Pierwszy, drugi, trzeci…., piąty…, dziesiąty. Koniec. Szybowce pod hangar i zaczyna się składanie. Składają i cierpliwie czekają na wyniki. Skrzydła na bok, kadłub na wózek. Skrzydła przy kadłubie na wózku. Koniec składania szybowca. Podają wyniki. Mimo tego pośpiechu z rozegraniem konkurencji i nerwowej atmosfery w ostatnich minutach zawodów, każdy z zawodników pierwszej dziesiątki nie wymiękł. Pełna mobilizacja i koncentracja. Pozycje z poprzedniej konkurencji nie zostały zmienione. Mamy złoto indywidualne. Maciek Pośpieszyński Mistrzem Świata na rok 2012. Jurek Makula 6 miejsce. Radość w zespole. Gratulacje. Zdjęcia pamiątkowe. Na kolejnych mistrzostwach świata pokazaliśmy, że wciąż należymy do czołówki.Że wciąż zdobywamy medale i najlepsze pozycje.
I co najważniejsze, nasze „młode orły” to kolejne pokolenie wspaniałych pilotów. To kolejne sukcesy polskiego lotnictwa. Tradycja trwa.|
I ja tam z nimi byłem. Piwo także piłem. To co tam widziałem tutaj napisałem.

PS. W przyszłym roku wybieram się z nimi na mistrzostwa świata do Finlandii. Kto, jak nie ja będzie im robił ”szamańską herbatę”, która jest bezkonkurencyjna w dodawaniu skrzydeł.               

Wpisy

Dodaj wpis

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.

Kontakt

Dąbrowscy - Centrum Masażu Leczniczego

ul. DRAWSKA 23 lok. 12
02-202 Warszawa

pon-pt 10-18

tel. 22 844-10-67

sms.+48669428676

   info@dabrowscymasaze.pl

 

Odwiedź nas

Masz pytania?

Chcesz się umówić na wizytę?

Napisz do nas

Projekt i wykonanie Netmax